“Wstałam o siódmej rano i jest już siódma wieczorem, książkę niedoczytaną z trudem do ręki biorę. Stron mi zostało niewiele, lecz chyba czytać nie będę, przede mną, jak na apelu stanęło długim rzędem...
Dwanaście skulonych i drobnych godzin z życia kobiety, tak bardzo do siebie podobnych, straszliwie podobnych, niestety.
Ta pierwsza, półsenna, co zaspać się boi, ta druga, kuchenna, co chleb rano kroi, ta trzecia, spóźniona, co mlekiem się parzy, ta czwarta, zmęczona, o snu chwilce marzy, piąta, co wzdycha: "Pół czarnej zaparzcie", stanęło przede mną dwanaście, dwanaście...
Dwanaście zgonionych, zdyszanych godzin z życia kobiety, podobnych do siebie, siostrzanych, straszliwie siostrzanych, niestety.
Ta szósta, ta szósta, tak długa, tak nudna, ze zmarszczką przy ustach ta siódma, ta siódma i jeszcze ta ósma, dziewiąta, dziesiąta, co goni po sklepach, po domu się krząta, i ta jedenasta z dwunastą, co sobie po cichu powtarza: "Jak ja się wyrobię?"...”
— Wojciech Młynarski, "Dwanaście godzin z życia kobiety"